wtorek, 22 lutego 2011

HEJ HEJ JU ES EJ

     Niebezpieczne rejony, zapalny teren lub strefa pod szczególnym stałym monitoringiem. Tak można określić państwa, gdzie mają miejsce afrykańskie rewolucje. Najwyraźniej ludzie przejrzeli na oczy. Nie mogą przecież pozwolić by następne pokolenie było nękane przez reżim, którego tak naprawdę wszyscy mają dość. W cywilizowanym świecie nie można pozwalać na to by w kilku państwach na świecie był podział na tych lepszych i tych gorszych w proporcjach 0.1 do 99.9 %. tak ?? czy nie tak ? A chyba właśnie nie do końca tak. Dlaczego niby dziesiątki lat wszystko kręciło się jak powolna zardzewiała karuzela przy stacji benzynowej w Teksasie !? Dlaczego za wszelką cenę ktoś "pozwalał" na taki stan rzeczy? Drugie dno ? Dno w beczce na baryłki...
     Gospodarka jednego ze światowych gigantów nie wytrzymała kryzysu. Utrzymywanie status quo przecież było na rękę wszystkim tym, z którymi ściskał sobie dłonie dyktator potępiany przez ich samych. Odwrócenie uwagi od gospodarki giganta na glinianych nogach, która sypie się z dnia na dzień i popieranie zwaśnionych stron w zależności od poziomu interesu jaki się w tym będzie miało....
     Armie agentów zalały bliski wschód a nadziei na wielki lejący się strumień ropy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz