piątek, 9 września 2011

WYPALONE ŚCIERNISKO PO SŁOMIANYM ZAPALE

2005 rok niektórym na długo zostanie w pamięci. Wielu z nas (np. mi) nie było dane uczestniczyć i obserwować ogromnej zadumy po odejściu jednego z największych Polaków. Płącz, troska, refleksja, żal i miłość przelewająca się ulicami polskich miast na znak pojednania i solidarności .... Oddanie się temu wydarzeniu widać było na każdym kroku. Część uznawała to za przesadę... te modły, krzyki i nieustanne pochody. Lepiej przeżywać w ciszy, na osobności... ?! 
Oczywiście jak zawsze w takich momentach zadaje sie wiele pytań, na kóre nie ma odpowiedzi... Na wiele jednak można sobie odpowiedzieć. Może nie od razu. Wytrwałości, bo jeśli ktoś nadal szuka to wystarczy chwilkę jeszcze poczekać.. jeszcze może rok, moża kilka.. Odpowiemy sobie wtedy sami na pytanie jacy jesteśmy, jacy jesteśmy spontaniczni i .... i tyle. Zero w nas czegokolwiek co trwa dłuższą chwile. Zapominamy tak szybko jak szybko maszerowaliśmy w tym kolejnym z pochodów. Coraz bardziej zacieramy w pamięci wszystko co z tym związane. Obnaża to nas nie jako katolików (bo to nie o to chodzi), ale jako ludzi, którzy w pogoni za życiem nie martwią się niczym dookoła.. Ludzie sie rodzą i ludzie odchodzą tak?. 
Cieszyć się mogą ci, którzy nie uczestniczyli w pseudo lamentach i przeżyli to tak jak chcieli. Oni być może pamiętają i pamiętać będą. Bo nie chodzi o to kto głośniej krzyczy, kto się ustawia w kolejkę na wyjazd, kto kupi najdroższe miejsce w hotelu w Rzymie na długi weekend. I nawet nie chodzi o kremówki, ale o to by pamiętać, że aby na nie iść "trzeba najpierw zdać maturę"....
NEVER FORGET 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz